Kiedy ktoś mówi: Rozpływam się gryząc skórkę chleba upieczonego przez człowieka, który od ćwierć wieku jest moim przyjacielem. Czuję nieskończoną miłość świata przepełniającą kanapki przygotowane na wycieczkę przez mojego chłopaka - to wiem, że się dogadamy.
Ale po kolei...
Podstawowe informacje:
Autor: Malka Kafka
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 14 luty 2018
Oprawa: twarda
Ilość stron: 288
Cena: (okładkowa 59,90 zł)
Muszę Wam wyznać, że książki wegańskie (a ta właśnie taka jest) niezwykle mnie kręcą. Uważam je za chyba najbardziej wartościowe wśród wszystkich rodzajów książek kucharskich. Nie myślcie, że chodzi o trend, o to, że bycie wege jest teraz na topie i warto się polansować w sieci z "wege jedzeniem". Nie wyobrażam sobie, abym kiedykolwiek mogła zostać weganką. Kocham mięso, a jeszcze bardziej produkty odzwierzęce. Mam swoje zdanie na temat spożywania mięsa (i zabijania zwierząt), ale zupełnie nie o to tutaj chodzi. Kuchnia roślinna jest przebogata, uczy kreatywności. Odrzucenie produktów odzwierzęcych wymaga sięgnięcia głębiej do innych produktów, które czasem traktujemy bardzo po macoszemu. I wcale nie chodzi o to, aby na siłę przygotowywać wege wersje tradycyjnych, posiłków, które w wersji oryginalnej do zdrowych raczej nie należą, jak np. pączki - mnie takie zabiegi nie kręcą. Pączek ma być pączkiem i już, nie jakis tam wege z tofu. Chodzi jednak o to, że w wegańskich przepisach jest taka różnorodność, tyle można podpatrzeć i się nauczyć i mnie to bardzo przekonuje. Nawet jeśli nie odtworzę przepisu w 100% (zresztą bardzo rzadko to robię) mogę się zainspirować tym czy innym połączeniem i to jest świetne.
A propo inspiracji i połączeń: bardzo cenię sobie książki, gdzie autor nie trzyma się bezwzględnie wyliczonych z aptekarską dokładnością receptur. Moim zdaniem książka kucharska ma przede wszystkim inspirować, pokazać: zobacz możesz zrobić coś takiego, a to połączyć z tym i tym. I ja właśnie w taki sposób z książek korzystam; oglądam zdjęcia i czasem odtwarzam przepis nie patrząc nawet na składniki, używam innych, zamiennych poroduktów, czasem biorę tylko część przepisu np. sos i dodaję go do czegoś zupełnie innego. Pewnie na palcach jednej ręki można by policzyć sytuację, kiedy w całości z dokładnością odtworzyłam jakiś przepis. I wcale nie wynika to z jakiejś wrodzonej przekory, ale z tak prozaicznych powodów jak chociażby fakt, że praktycznie zawsze czegoś brakuje mi w kuchni :-) Biorąc to wszystko pod uwagę, kiedy czytam we wstępie słowa Autorki: daję Ci proste, ale bardzo kolorowe klocki do składania. Możesz je dowolnie łączyć... To wiem, że znowu się dogadamy ;-)
Przejdźmy do budowy God Food. Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza to przepisy na swego rodzaju półprodukty, np. mieszanki przypraw, mleko, pasty do kanapek - jednym słowem różne dodatki przydatne w kuchni. Druga część to przepisy uporządkowane w poszczególnych grupach dostosowanych do pory dnia, tj.: Kanapki, Śniadania i Lunche, Zupy, Dania Główne, Dodatki do dań, Desery, Napoje.
Każdy przepis jest opatrzony wstępem Autorki. Przyznam szczerze, że osobiście nie przepadam za wstępami do przepisów. Wyjątek stanowią te książki, gdy tym wstępem jest historia danego przepisu, czy jej składnika bądź anegdota wnosząca jakąś wiedzę na temat danej potrawy. Nie cierpię wstępów typ: ten przepis zrobiłam dla mojego M. (czy inna literka) i był zachwycony. Albo: mój M. zrobił ją dla mnie itd. na pewno wiecie o co chodzi... Na szczęście w God Food nie uświadczymy tego typu wstępów. Choć niektóre sa naprawdę bardzo rozbudowane, nie odniosłam wrażenia, aby były pisane na siłę, po to, by przy każdym przepisie MUSIAŁ pojawić się ten wymęczony wstęp. Nie, tak zupełnie nie jest. Mamy tu sporo historii, ciekawych anegdot odnoszących się do historii danej potrawy - to, co bardzo lubię. Mamy też ogromną ilość filozofii, jaką w całej tej pozycji stara nam się przekazać autorka. Jednak nie myślcie, że ktoś podając przepis na obiad, przy okazji stawia wykład moralizatorski o tym, jak żyć :-) Autorka przekazuje to, z czym chciałaby się podzielić z innymi, robi to w sposób subtelny i nienachalny, z dużą dawką bardzo subtelnego poczucia humoru. Mnie osobiście jej przemyślenia bardzo się podobały. Nie ze wszystkimi się zgadzam, nie wszystkie mnie przekonują, ale podoba mi się sposób w jaki zostały ujęte i sformułowane. Karty tej książki są wypełnione całym mnóstwem fantastycznej energii, takiej która wycisza i napełnia swego rodzaju siłą i za to Autorce należą się ogromne podziękowania.
Poniżej kilka zdjęć z wnętrza książki:
Ocena (w skali 1-10)
· wykorzystanie
przepisów w praktyce: 10 (szczegółowe,
acz nieskomplikowane opisy przygotowania potraw; zastosowanie się do receptury
i wytycznych autora umożliwia przygotowanie potrawy dokładnie takiej, jak na prezentowanych zdjęciach)
· funkcjonalność
przepisów: 9 (niektóre składniki/przyprawy
są trudnodostępne/ choć jak sugeruje autorka można zamówić je przez Internet)
· unikalność/
nieszablonowość przepisów: 9
· spójność
treści: 10
· fotografie: 9
· wydanie: 10 (twarda oprawa, duży format, piękne złote zdobienia na okładce, matowy papier, który podkreśla
urok zdjęć)
· cena: 8 (dość droga cena okładkowa, ale jest to uzasadnione: duży format, twarda oprawa, mnóstwo kolorowych zdjęć)
Podsumowując: przekonało mnie w tej książce absolutnie wszystko: od poglądów Autorki, poprzez jej styl pisania, wyważony, bardzo przemyślany sposób przedstawienia treści, świetne wstępy do przepisów, przepisy same w sobie i apetyczne, cudne zdjęcia. Parafrazując, to istna God Book i jeśli będziecie mieli okazję ją nabyć, nie wahajcie się - na pewno nie pożałujecie tej decyzji.
Mam tę książkę, nie zawaham się jej użyć ..... i zgadzam się w pełni powyższą recenzją - WARTO :)
OdpowiedzUsuńFajana książka, sama taką mam:)
OdpowiedzUsuń