Jesień to czas pełen książkowych nowości wydawniczych, także tych kulinarnych. Powoli chyba tradycją staje się, że właśnie jesienią wychodzi też kolejna część przygód z serii "odkrywanie kuchni danego regionu z Bartkiem Kieżunem". I cieszy mnie to ogromnie, bo przemierzyłam w ten sposób już Italię, Portugalię, Hiszpanię, Stambuł, a teraz... czas na Ateny!
Podstawowe informacje:
Tytuł: Ateny do zjedzenia
Autor: Bartek Kieżun
Wydawnictwo: BUCHMAN
Data wydania: 12 październik 2022
Oprawa: twarda
Ilość stron: 288
“Ateny do zjedzenia” swym wydaniem korespondują ze wszystkimi poprzednimi książakami z tej serii. Charakterystyczne okładki, ciekawa szata graficzna wewnątrz. Funkcjonalny, ale niebanalny podział na poszczególne podrozdziały. Kilka słów wprowadzenia, historii, anegdoty lub spostrzeżenia Autora z podróży, naturalne zdjęcia, pełne spokoju kadry uchwyconych w podróży miejsc czy szczegółów. Wszystko to, jak w poprzednich książkach, wprawia w niezwykle symaptyczny nastrój. Można poczuć się jak spcacerowicz, który niespiesznie stawia kroki w słonecznej scenerii Aten, rzuca okiem to tu to tam, a przy okazji wsłuchuje się w pyszne, kulinarne historie i opowieści Bartka. Niezwykle przyjemna perspektywa, prawda? Ja oddaję się z prawdziwą przyjemnością.
Jeśli chodzi o treść właściwą i najbardziej praktyczną, czyli przepisy to mamy sporo typowo greckich przepisów, jak: souvlaki, musaka (s. 107), tzataziki (s. 118). Są przepisy z produktami, które dla większości z nas są pewnie pierwszym skojarzeniem z kuchnią grecką: ser feta, oliwki. Wszystko to oczywiście jest, wszkaże spacerujemy po Atenach, ale w książce znjadziemy znacznie więcej.
Jest tutaj masa pomysłów na warzywne opcje z chociażby bakłażanem czy kalfiorem w roli głównej. Fasolka, pomidory, papryka. Pojawiają się owoce morza, ale nie ma tych przepisów zbyt wiele, i dobrze, bo – nie oszukujmy się - u nas raczej ciężko o te produkty dobrej jakości. Są za to ryby i myslę, że te przepisy warto szczególnie zerknąć (bo na ryby często brakuje nam pomysłów).
Jako zdeklarowana fanka glutenu, moją uwagę zawsze bardzo przykuwają przepisy na mączne potrawy, tutaj mamy kilka takich pozycji, np. Tiropita, Chrupiące ciasto nadziewane serem (s. 64), które pewnie niedługo odtworzę. Ladenia, Placek z pomidorami cebulą i kaparami (s. 186), który wyglądem przypomina nieco rozbudowana wersję włoskiej focacci barese (i po ten przepis sięgnę z pewnością jako pierwszy!)
Ladenia, Placek z pomidorami cebulą i kaparami (s. 186)
Chleb z tahini i sezamem (s. 216)
Jeśli chodzi o dostępność produktów w przepisach – w składnikach pojawiają się typowo greckie produkty, jak konkretny rodzaj sera, ale tuż obok jest też wskazówka, jakiego bardziej dostępnego składnika można użyć w zamian. Więc nie ma z tym problemu. Książka jest raczej przemyślana tak, żeby można było z niej korzystać w Polsce.
A na koniec najprzyjemniejsze – czas na deser! W książce na końcu mamy tradycyjnie kilka słodkich, pachnących miodem i bakaliami propozycji i, musze przyznać, że tutaj kuszą one naprawdę baaaardzo!
Galatopita (s. 232) przypominająca creme brulee, Pieczone figi w jogurcie, Melopita/Sernik z miodem i sezamem, Skaltsounia/Ciasteczka nadziewane orzechami z miodem, pomarańczami i cytryną - to tylko wybrane, które szczególnie zwróciły moją uwagę.
Podsumowując, “Ateny do zjedzenia” to bardzo uniwersalna książka kucharska, z masą ciekawej treści pobocznej. Zdecydowanie nie tylko dla miłośników Grecji i greckiej czy śródziemnomorskiej kuchni. Jest bardzo uniwersalna i każdy znajdzie tu coś dla siebie, więc zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Ja, jak wszystkie poprzednie z tej serii – szczerze polecam! 😊
*Dziękuję wydawnictwu Buchman za przekazanie mi egzemplarza recenzenckiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz